Już w drugim miesiącu mojego pobytu na Yukonie wypadły święta Bożego Narodzenia. Przypadek chciał że akurat byliśmy na Pacyfiku, płynęliśmy z San Francisco do Ekwadoru. Było bardzo spokojnie, co pozwoliło załodze trochę odpocząć po trudach codziennej pracy.
Początek przygotowań do Wigilii, to jak zawsze ubieranie choinki. Nie mieliśmy co prawda żywej, a i nasze drzewko musiało być solidnie przywiązane do szafki, ale nadal wprowadzało to chociaż trochę domowej atmosfery.
Podczas przystrajania statku, każdy kto mógł, był zwolniony ze swoich obowiązków i pomagał przy dekorowaniu. Zdecydowanie był to przyjemny czas, który był zupełnym oderwaniem od rzeczywistości statkowej.
Wigilię rozpoczęło zabranie głosu przez kapitana. Wygłosił przemówienie w którym znalazły się życzenia od niego, firmy i jeszcze informacje z życia statku. Czyli kto już jedzie do domu i gdzie dokładnie płyniemy.
Główną atrakcją był pieczony świniak. Miał być z grilla, ale niestety zabrakło nam węgla. Wśród potraw wigilijnych nie zabrakło także indyka, krewetek, czy ryżu.
Skoro jest choinka, to muszą być prezenty. Dla każdego mała paczka ze słodyczami. Czyli cukierki, czekoladki i batoniki. Wyżerka jaką rzadko na statku się zobaczy.
Wśród słodkości stołu wigilijnego, oprócz ciasta i owoców, były też na przykład kolorowe pampuchy. Walory smakowe miały co prawda takie jak nasze zwykłe kluski na parze, ale za to wizualnie wyróżniały się bardzo.
Po kolacji wigilijnej odbył się konkurs karaoke. Niektórzy oprócz śpiewania, także tańczyli. Nasz elektryk widoczny na zdjęciu tak mocno wczuł się w piosenkę że zapomniał śpiewać. W całym konkursie karaoke było do wygrania 50$, co dosyć mocno nakręciło współzawodnictwo, a przy okazji sprawiło że cała załoga bawiła się razem z wielkim zapałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie na temat i obraźliwe będą usuwane z całą stanowczością ;)