wtorek, 23 września 2014

O PKP słów kilka

Pochodząc z Łodzi i studiując w Szczecinie, mam okazję jeździć koleją w naszym kraju. O ile często słychać narzekania na PKP, to osobiście twierdziłem że i tak jest to najwygodniejszy i najtańszy środek transportu, a np. opóźnienia 20-minutowe na trasie która zajmuje 6h, są do wybaczenia. Jednak spółki kolejowe sukcesywnie starają się zniechęcić do siebie nawet swoich najtwardszych obrońców.

W okresie wakacyjnym miał początek remont trasy kolejowej między Kutnem a Zgierzem, konkretnie chodzi o most nad ulicą Długą w Zgierzu, bo czy coś wiecej było robione nie jestem w stanie stwierdzić. Z powodu remontu pociągi na trasie z Łodzi do Kutna zostały przeniesione tak, że omijają Łódź oraz Kutno, jednak spółki kolejowe nie stworzyły żadnej logicznej alternatywy dla tych pociągów. Więc teraz jadąc do Szczecina, muszę znaleźć sobie transport do Łowicza lub Kutna, bo większość połączeń składa sie z dwóch przesiadek, a na dworcach przesiadkowych, mam około 10 do 15 minut czasu. Taki czas na przesiadkę, jest zupełnie nierealny, gdyż często pociągi mają opóźnienie w granicy 10minut, a na niektórych dworcach przejście z peronu na peron z torbami może zająć kilka minut (np. w Poznaniu przejście z peronu 6 na 3 wiąże się z pokonaniem całej szerokości dworca).

Dzięki takim działaniom Łódź straciła połączenia z pięcioma (!) miastami wojewódzkimi, tj. Krakowem, Poznaniem, Szczecinem, Toruniem, Gdańskiem. Dodatkowo np. połaczenie TLK "Sukiennice" jest najszybszym połączeniem między Krakowem i Szczecinem, oraz jedynym bezpośrednim połączeniem pomiędzy Szczecinem a Łodzią. Sytuacja doprowadziła do tego że linie które zawsze podczas wakacji miały największe obłożenie (trójmiasto i Świnoujście), w tym roku w sezonie omijały dwie duże stacje, tj. Łódź, oraz Kutno. Ludzie którzy częściej jeździli tymi trasami, zdążyli już przesiąść się na alternatywne sposoby komunikacji, co według mnie, będzie się wiązało ze stratą co najmniej kilkunastu procent klientów, na rzecz innych rozwiązań komunikacyjnych.

Linie miały powrócić na stare tory 31.08, jednak do tej pory nie przywrócono linii, a w eterze panuje cisza, czyli nikt nic nie wie. Będąc naprawdę zadowolony z usług PKP, zostałem brutalnie sprowadzony na ziemię. Dziękuje PKP, że tak dobrze traktujecie ludzi. Dobrze że mam autostradę niedaleko domu, opcja sporo droższa od pociagów, ale za to pewna.


poniedziałek, 22 września 2014

Szybka recenzja: Zapiekarnia & Plackolandia

Przy ulicy Piotrkowskiej 52, obok Łódzkiej Fabryki Lodów i Doner Kababa na rogu Piotrkowskiej i Narutowicza, leży niepozorna knajpka "Zapiekarnia & Plackolandia". Kilka razy spotkałem się z opinią, jakie to dobre zapiekanki serwują w tym lokalu, więc postanowiłem spróbować. Oto wyniki mojej wizyty.

Położenie.

Położenie na ulicy Piotrkowskiej 52, tuż przy skrzyżowaniu Piotrkowskiej i Narutowicza, jest świetną lokalizacją dla ludzi wracajacych z pracy lub szkoły. Obok znajdują się przystanki tramwajów linii 8, 9, 12, 13, 14. 

Wystrój.

Lokal jest bardzo mały, w środku znajdują się dwa dwuosobowe stoliki, oraz niewielka lada. Sam wystrój jest typowy dla tanich barów, co wiąże się też z np. błotem na podłodze w części dla klientów. Szczerze mówiąc, na pierwszy rzut oka wystrój nie wróży nic dobrego. Większość ściany za ladą zajmuje gigantyczne menu, jednak niekoniecznie wszystko jest w sprzedaży! Dodatkowo na ścianie straszy tablica Coca-Coli z zestawem specjalnym, taka jak często widuje się w przydrożnych barach.

Obsługa.

Obsługa w porządku, szybko działa i widać że kojarzy stałych bywalców, oraz kto co zamawia.

Menu.

W menu są naleśniki, jednak pan obsługujący poinformował nas, że naleśników nie ma i już nie będzie. Do wyboru mamy kilkanaście zapiekanek robionych na miejscu, wypiekanych w małym piecyku elektrycznym. Do wyboru mamy dwa rozmiary zapiekanek, 24cm i 40cm, osobiście muszę przyznać że większą da się najeść. Ceny oscylują od 6 zł za małe zapiekanki, do 12 zł za najdroższe duże, jednak większość dużych posiada cenę 10zł. Zapiekanki są najróżniejsze, w tym z takimi dodatkami jak szpinak, krewetki czy nutella, dlatego każdy znajdzie smak dla siebie. Moim zamówieniem była zapiekanka "Napoli" z salami, serem wędzonym, tabasco i oliwkami, dodatkowo dopełnione sosami czosnkowym i pikantnym. Zapiekanka była naprawdę smaczna, na chrupiącej bagietce, z sosami podkreślającymi smak, co w przypadku sosu czosnkowego jest naprawdę rzadką i pożądaną sytuacją. Salami i ser wędzony były układane na zakładkę, więc było tego naprawdę dużo. Zapiekanka zrobiła na mnie naprawdę dobre wrażenie. Obiektywnie, było trochę za dużo prażonej cebuli na posypce, ale to już sprawa indywidualnych preferencji.

Podsumowanie.

Wystrój i lokal mogą zniechęcać, jednak jeżeli ktoś ma mało czasu i chce naprawdę dobrze zjeść, to jest to lokal godny polecenia. Duży wybór zapiekanek sprawia że prawie zawsze znajdzie się coś na swój aktualny humor. Bar jest otwarty do późnych godzin nocnych, co sprawia że może być niezłym wstępem do nocnych szaleństw na ulicy Piotrkowskiej. Polecam każdemu znudzonemu kebabami i tego typu wynalazkami.

Strona: https://www.facebook.com/zapiekarnia


Okiem Jo:

Lokal faktycznie wyglądem nie przyciąga, ba! nawet śmiem twierdzić, że nie zauważyłam go do momentu, kiedy został nam polecony przez znajomych jako świetne miejsce z najlepszymi zapiekankami w mieście. Będąc miłośnikami tostów, pizzy i innych niekoniecznie zdrowych rzeczy postanowiliśmy zajrzeć. Już na wejściu miło zaskoczył nas duży wybór i przystępne ceny, dodam, że wśród kategorii znajdują się te przeznaczone dla wegetarian, co uważam za ogromny plus, mimo że jestem prawdziwym mięsożercą. Jak przystało na drapieżnika zamówiłam pozycję z kurczakiem i ostrymi sosami (sporządzanymi według własnej receptury, jakkolwiek to nie brzmi). Nie zawiodłam się, a serce podskoczyło do gardła już w momencie, gdy zobaczyłam górkę usypaną z kurczaka :D ilościowo idealnie. Dla mnie cebulki prażonej nigdy dość, więc kolejną uciechę sprawił fakt możliwości wsypania resztek do gardła niczym ostatnich okruchów chipsów z paczki. Reasumując, jak dla mnie superowe, niekoniecznie eleganckie miejsce, gdzie można coś dobrego zjeść, jednocześnie nie wydając wiele, a chociażby poprawiając sobie humor. Jeśli ktoś, podobnie jak ja uważa, że na przykład najlepsze chińskie można zjeść w rozwalających się metalowych budach, koniecznie z nieczynną toaletą, to to miejsce na kulinarnej mapie Łodzi spokojnie można pod taki typ lokalu podpiąć. Polecam! :)

wtorek, 16 września 2014

Szczeciński rower miejski

Szczecin dołączył do grona miast posiadających rower miejski. Inwestycja powstała w ramach budżetu obywatelskiego i od początku cieszy się dużym zainteresowaniem. Jednak system już od początku działalności razi wieloma błędami. Chciałbym przytoczyć kilka z nich, ale najpierw trochę na temat systemu.

System roweru miejskiego składa się z 33 stacji bazowych, w których znajduje się 16 zamków elektronicznych na rowery, mapka z zaznaczonymi stacjami, oraz klawiatura do wypożyczania rowerów.
Rowerów w systemie jest 360. Rowery posiadają ramę typu "damka", trzystopniową przerzutkę w piaście tylnego koła, przednie i tylne oświetlenie, koszyk zamontowany na kierownicy. Koła mające 26 cali, posiadają nieprzebijalne opony.

Nie dla turystów.

W celu wypożyczenia roweru, trzeba się zarejestrować na stronie internetowej systemu, a następnie uiścić opłatę 20zł. Po rejestracji dostaje się numer i kod pin, na telefon i na e-maila. Niestety takie rozwiązanie sprawia że rower miejski jest w praktyce niewykorzystywany w turystyce, bo potencjalnemu turyście odwiedzającemu Szczecin, zwyczajnie nie będzie się chciało przechodzić przez proces rejestracji, a także może nie mieć takiej możliwości, jeżeli na wycieczkę nie zabrał laptopa, lub smartfona. Stacje bazowe znajdują się w atrakcyjnych turystycznie miejscach, ale nie są dostosowane do gości. Zrobienie stacji bazowych na monety i skan dowodu osobistego, lub paszportu przerosło możliwości operatora systemu.

Tylko centrum.

Stacje bazowe znajdują się tylko w centrum, co sprawia że dla sporej liczby mieszkańców ten projekt nic nie wnosi. Aż prosi się żeby postawić kilka stacji na Niebuszewie, czy chociażby w okolicach ulicy Ludowej. Mieszkańcom i pracownikom tych rejonów takie rowery znacznie poprawiłyby komunikacjeę z centrum i innymi dzielnicami. Rażące jest też że w centrum jest bardzo mało ścieżek rowerowych, natomiast np. na Niebuszewie przy okazji remotów ulic powstało takich całkiem dużo. Oczywiście miasto pewnie rozwinie sieć na kolejne dzielnice, pytanie tylko kiedy?

Koszyk z przodu.

Zamocowanie koszyka z przodu bardzo drastycznie zmniejsza stabilność roweru, oraz zdolności manewrowe. Jeżeli w rowerach byłyby montowane koszyki na tylnym błotniku, bezpieczeństwo użytkowników systemu było by dużo wyższe, a w przypadku dwóch koszyków (przód + tył), można by bardzo komfortowo jeździć na zakupy. Koszyki montowane w rowerach nie mają ścianek bocznych, co dodatkowo sprawia że ładunek może wypaść z roweru, np. podczas ostrzejszego skręcania, co to oznacza np. w przypadku laptopów, chyba nie muszę mówić.

Brak współpracy z instytucjami.

Operator szczecińskiego roweru miejskiego, nie dogadał się z kilkoma instytucjami takimi jak uczelnie wyższe, podczas gdy, świetnym pomysłem byłoby postawienie stacji przy uczelniach i akademikach. Jest znacznie więcej miejsc w obrębie centrum, ale nie tylko w których widać zapotrzebowanie na rowery miejskie, ale tam ich nie ma. Myślę że operator byłby w stanie dogadać się z firmami i instytucjami, żeby za małą dotację, ustawić tam dodatkowe stacje.

Szczeciński rower miejski, razi w oczy brakiem dopracowania, z drugiej strony, w Łodzi już rok urzędnicy próbują przeprowadzić przetarg na taką inwestycję, dlatego dużym plusem jest to że udało się sprawnie odpalić system. Plusem całego systemu są ceny, które sprawiają że rowery mogą skutecznie walczyć o klienta z komunikacją miejską. W mieście widać, że pomysł dla spragnionych tego ludzi, co chwilę widać kogoś przemieszczającego się pojazdami spod szyldu roweru miejskiego. Inwestycja dobra, ale z dużymi brakami.

poniedziałek, 1 września 2014

Łódzka Kolej Aglomeracyjna

W historii Polski data 1 września, ma swoje szczególne miejsce, jest to rocznica wybuchu II Wojny Światowej, początek roku szkolnego, czy koniec wakacji. W Łodzi 1 września 2014 otworzono pierwszą linię Łódzkiej Koleji Aglomeracynej (ŁKA), z tej okazji można było przejechać się za darmo na trasie Łódź Widzew - Zgierz. Na tej trasie kursują nowe pociagi Pesa Flirt, ponieważ była to świetna okazja do wyjścia na miasto, to postanowiłem się przejechać. Po podróży naszło mnie kilka przemyśleń.

Nierealny czas przejazdu.

Mam wrażenie że urzędnicy nie uwzględnili w swoich rachunkach czasu na wsiadanie i wysiadanie pasażerów. W rozkładzie jazdy czas przejazdu wynosi 15 minut z Łodzi Widzewa do Zgierza. Podczas przejazdu w którym brałem udział, pociąg miał 6 minut spóźnienia w Zgierzu, a w drodze powrotnej 3 minuty na Widzewie, a w obu przypadkach wyjeżdżał punktualnie. Myślę że lepiej uwzględnić w rozkładzie minutę więcej czasu na wsiadanie, niż słuchać potem narzekań pasażerów na wiecznie spóźniające się pociągi. W końcu na 15 minutowej trasie 6 minut spóźnienia to prawie 40% dłuższy czas podróży!

Za mało biletomatów w pociągu.

Na cały pociąg przypadał jeden biletomat, nie umieszczony w środku, tylko w około 1/4 długości. Gwarantuję że będą zdarzać się gapy, które w godzinach szczytu będą się przepychać przez cały pociąg w celu dostania się do biletomatu. Dobrym rozwiązaniem byłyby dwa biletomaty, po jednym w 1/4 i 3/4 długości pociągu.

Długo za długo.

W Łodzi, kolej jeżdżąca po całym województwie dopiero zaczyna stawiać pierwsze kroki, pytanie nasuwa się samo. Czemu województwo musiało czekać na ŁKA tak długo? Większość województw ma swoje własne koleje już od dobrych kilku lat (chociażby Koleje Mazowieckie, czy Koleje Śląskie), Łódź dopiero teraz doczekała się pierwszej lini! Pozostaje liczyć na szybszy rozwój kolejnych lini kolejowych w województwie.

Piękne pociągi.

Dużym plusem całej inwestycji są pociągi. Pesa Flirt to w Polska konstrukcja, w środku zagospodarowana naprawdę dobrze. Są rampy dla niepełnosprawnych, toaleta jest dostosowana do obsługi ludzi na wózku inwalidzkim, jest miejsce na rowery, siedzenia są naprawdę wygodne. Konstrukcja sprawiła wrażenie serio przemyślanej, co jest rzadkie w zamówieniach publicznych.

Spięcie komunikacji miejskiej i ŁKA w całość.

W pociągach ŁKA będzie można jeździć na podstawie MIGAWKI, a przystanki są robione w takich miejscach że zawsze blisko jest do jakiegoś przystanku autobusowego lub tramwajowego. Układ, przynajmniej tej pierwszej linii sprawia wrażenie przemyślanej i wykonanej naprawdę inteligentnie, nic tylko czekać jak do tego dojdzie Łódzki Rower Miejski, który też ma być podpięty do wyżej wymienionego systemu.

Projekt zwany "Łódzka Kolej Aglomeracyjna" jest projektem na prawdę dobrze realizowanym, jednak bardzo rzuca się w oczy że jest to inwestycja, która powinna być zrealizowana kilka lat temu. Mam nadzieję że teraz rozwój będzie dużo bardziej dynamiczny, co pozwoli dogonić inne województwa, a dzięki połączeniu z łódzką MIGAWKĄ, może nawet w pewnych aspektach przebić rozwiązania znane z innych miast.

Co z tą Piotrkowską?

Na początku wakacji, w Łodzi, miało miejsce otwarcie ulicy Piotrkowskiej po remoncie. Po początkowym zachwycie, pora zastanowić się co dalej z główną ulicą reprezentacyjną w mieście. Nadchodząca jesień i zima to wyśmienita okazja żeby wprowadzić radykalne zmiany w organizacji ulicy Piotrkowskiej.

Wywalić cały ruch, a zwłaszcza taksówki.

Pierwszą zmianą, która musi być zrobiona od zaraz, to wyprowadzenie całego ruchu z ulicy Piotrkowskiej. Największym problemem są wszędobylskie taksówki. Podobno taksówkarze mogą parkować tylko 10 minut na tej ulicy, jednak ta grupa się wycwaniła i co 10 minut przestawiają auta kilka metrów dalej. Moja propozycja to ogólny zakaz wjazdu, który nie dotyczy tylko karetek, policji i straży, zakaz byłby uchylony dla dostaw do lokali przy piotrkowskiej w godzinach 5-12. Zakaz nie dotyczyłby mieszkańców kamienic przy Piotrkowskiej. Zmiana byłaby radykalna, ale poprawiło by się bezpieczeństwo, oraz atmosfera na ulicy.

Wydzielić specjalny pas dla rowerów.

Bardzo często w ciągu dnia dochodzi do otarć rowerów i pieszych, niestety, czasami bywa to bardzo niebezpieczne. Myślę że jeżeli władze wyznaczyłyby pas o szerokości 2,5-3m, wzdłuż całej Piotrkowskiej, zasadniczo podniosłoby to bezpieczeństwo. Chodzi o to żeby piesi musieli się rozejrzeć, w celu przekroczenia takiego pasa, ale także żeby usystematyzować ruch rowerów. Poprawa bezpieczeństwa byłaby bardzo duża, a i ludzie bywający na Pietrynie mieliby szansę na spokojne spacery i spokojną jazdę na rowerze.

Rozruszać odcinek od Jaracza, do placu Wolności.

Główna ulica dzieli się na dwie części, od Piłsudskiego do Jaracza jest część imprezowa, natomiast odcinek od Jaracza do placu Wolności, jest odcinkiem, który nie ma na siebie pomysłu. Pora na wielką akcję wynajmu podwórek i lokali przy samej ulicy, w celu wprowadzenia świeżej krwi. Nowe sklepy i knajpy, robione z pomysłem, miałyby szansę rozruszać tę część ulicy. Taki zastrzyk nowości byłby dodatkowym motorem napędzającym całą ulicę. Aktualnym problemem, jest pewne znudzenia, większość knajp już znudziła ludzi, którzy chcą czegoś nowego.

Woonerfy, głupcze!

Przykład ulicy 6 sierpnia, świetnie pokazuje że ludzie chcą się bawić nie tylko na Piotrkowskiej ale też ulicach nieopodal. Plany żeby wybudować woonerfy na Traugutta i Moniuszki, są ciekawą alternatywą dla samej Piotrkowskiej, oraz miejscami, które teraz straszą, ale mają szansę stać się najmodniejszymi miejscówkami na następne kilka lat. Woonerfy mają szansę odmienić też pogląd na samą Łódź, ci którzy pamiętają 6 sierpnia, sprzed remontu i teraz, wiedzą o czym mówię.

Mam nadzieję że może któryś z włodarzy miasta zwróci uwagę na ten artykuł i te pomysły, ulica Piotrkowska już teraz jest miejscem modnym i pełnym życia, ale da się to jeszcze usprawnić i sprawić że będzie miejscem bezpiecznym i przyjaźniejszym.

P.S. Główny argument przeciw wyprowadzeniu ruchu z piotrkowskiej to brak miejsc parkingowych, ale badźmy szczerzy, jeżeli ktoś potrzebuje przyjechać autem na imprezę, to może też zaparkować te 100m dalej w którejś z przecznic.