Ostatniego dnia sierpnia, brałem udział w biegu "Piwna Mila", organizowanym przez Piwotekę Narodową, na woonerfie 6 sierpnia w Łodzi. Niestety, mimo usilnych starań, odpadłem w kwalifikacjach, zabrakło mi 15 sekund, jednak mam kilka przemyśleń dotyczących samej imprezy. Jednak najpierw krótkie omówienie zasad.
Kwalifikacje odbywały się w grupach pięcioosobowych, biegało się pętle 4x400m, i co pętle trzeba było wypić piwo 200ml, czyli na całe kwalifikacje wypadło 4x200ml. Biegi finałowe to były 3x400m i 1x800m, oraz 4x300ml,
1. Świetny pomysł.
Pomysł na bieg przerywany piciem piwa nie jest nowy, jednak był to pierwszy tego typu bieg w Łodzi. Świetne było zmniejszenie ilości piwa, bowiem w oryginalnych piwnych milach piło się 0,5l piwa, a w trakcie biegu wypicie nawet tego 0,2l nie jest proste. Kilka biegaczy bardzo dużo zyskiwało dzięki szybkiemu piciu, ale byli też tacy którzy bardzo dużo tracili na piciu. Format imprezy pozwalał wystartować nie tylko zawodnikom, którzy biegają regularnie, ale też ludziom którzy z bieganiem nie mają wiele wspólnego.
2. Organizacja szwankowała.
Niestety było widać że jest to pierwszy tego typu bieg, organizacyjnie rzecz biorąc, było umiarkowanie, żeby nie powiedzieć że średnio. Moje zarzuty są takie, że była bardzo kiepska promocja tej imprezy, tj. chyba tylko fb i informacja w pubie. Można było się postarać o plakaty, czy inne metody promocji.
Bardzo rażącym błędem organizatorów były przerwy między grupami kwalifikacyjnymi. Przerwy wynikały z potrzeby uzupełnienia piwa na stolikach dla zawodników, jednak uzupełnianie piwa zajmowało często wiecej czasu niz sam bieg! W części finałowej, piwo lano w trakcie wcześniejszego biegu i odstawiano na oddzielny stolik, co pozwoliło przeprowadzić biegi finałowe dużo sprawniej.
Fatalne nagłośnienie, sprawiało że tylko część ludzi zebranych na woonerfie wiedziała co się w danym momencie dzieje. Jeżeli byłyby dwa głośniki w różnych miejscach, było by dużo lepiej.
3. Ludzie chcą się bawić.
Bieg miał mieć formę zabawy, jednak wszyscy zawodnicy potraktowali zawody bardzo serio, dzięki czemu widzowie mogli oglądać ciekawy sportowy spektakl. Dużym plusem było zachowanie publiczności, która dopingowała wszystkich zawodników. Po biegach, każdy zawodnik dostał darmowe piwo, co było dobrą okazją żeby porozmawiać z innymi na temat biegu, ale nie tylko. Wśród zawodników i widzów było widać ze ludziom brakuje imprez gdzie można ze soba rywalizować, ale z przymróżeniem oka.
4. Wywalić wszystkie auta z woonerfu.
Władze miasta koniecznie chcą zrobić ulicę 6 sierpnia, główną ulicą dojazdową do dworca Łódź Fabryczna. Zupełnie nierozumiem tego głupiego uporu, jednak proponuję żeby cały ruch kołowy został wypędzony z woonerfu, a wjeżdżać mogły by tylko karetki, policja i straż. O ile w trakcie biegów ulica była zamknięta, to już po ostatnim biegu finałowym ulica została otworzona, efektem tego były auta które wjeżdżały między ludzi w trakcie ogłaszania wyników, czy wręczania nagród. Podwórzec powinien być całkowicie wyłączony z ruchu, oraz powinny znikąć auta sprzed "Anatewki", bo trochę przeszkadzał ten Mercedes AMG, który stał przy samym pasie do biegania.
Myślę że po tym biegu właściciele "Piwoteki Narodowej" rozwiną piwną milę, o więcej biegów, w różnych momentach sezonu (np. na otwarcie sezonu w czerwcu i na zamknięcie na przełomie sierpnia/września). Błędy organizacyjne, które były, na pewno zostaną naprawione w kolejnych edycjach, a mimo kilku rażących błędów, cała impreza była bardzo profesjonalna i spełniła oczekiwania ludzi którzy przybyli na woonerf tego dnia.
W przyszłym roku też wezmę udział ;)